Mistrzyni zjebek

Uwielbiam konfrontacje.

Znowu komuś trzeba było szpilę wbić i uzmysłowić co nieco. Gdy inni chowali się po kątach, bo głupio tak komuś uwagę zwracać, bo dobrzy koledzy, bo niezręcznie, ja znowu wyrywałam się z łapą w górze, krzycząc: „Ja chcę! Ja chcę!”.

Dzisiaj już druga osoba zaliczyła ode mnie zjebkę. Najważniejsze jednak to zjebać z kurtuazją i dyplomatycznie, by na końcu dalej się lubić. Tutaj też udało mi się przyjaźń zachować i zakończyć rozmowę z chichotem, mimo że zjebka na początku nie była miła (dla mnie też). Ważne, że była konstruktywna, a ja wciąż mam kolegów.

A Wam pozostają tylko anonimowe hejty w internecie.