Polacy są smutni! czyli poholenderski dołek

smutni polacy

Wpis ten powstał zaraz po moim powrocie z Holandii, gdzie byłam 7 dni, podczas których opiekowałam się dziećmi i spędzałam czas z moimi siostrami. Pierwotnie został zamieszczony na Facebooku i spotkał się z ogromną (jak na moje zasięgi) reakcją.

Wiecie co? Mam doła. Doła z powodu polskości. Wróciłam z Holandii, gdzie byłam zaledwie tydzień, a na nowo zmierzam się z polaczkowym smutem i mrokiem. Zaczęło się od lotniska w Katowicach i zgaszonych świateł w hali przylotów. Smutne twarze stały przy migoczących banerach, ledwo podświetlonej taśmie i wypatrywały swoich walizek. Panowała totalna cisza, tak jakby ciszą trzeba było celebrować powrót do Polski. Przy barierkach tylko jedna osoba machała radośnie na widok wyczekiwanej osoby, a witających stało chyba z trzydziestu. Oczywiście ze smutnymi twarzami.

To samo uczucie miałam po powrocie z Irlandii, gdzie byłam trzy miesiące. Po wyjściu z lotniska, uderzyła mnie otępiająca cisza, brak kolorów, brak uśmiechów, szarość i taka brudność na ulicach. Żegnana w Dublinie przy okrzykach, kolorach, dźwiękach i upajających zapachach, w Polsce zostałam sprowadzona na ziemię. I aż dwa tygodnie trwało oswojenie się na nowo z polskością.

Teraz też szybko nie potrafię zalogować się do rzeczywistości. W pamięci mam radosnych Holendrów mówiących „hello” na ulicy, podnoszących rękę w geście pozdrowienia, jak tylko nawiążesz kontakt wzrokowy. Mam przed oczami Holenderkę, która gdy w markecie rozwalił mi się portfel i wszystkie drobne rozpierzchły się po podłodze, ta spokojnie zamknęła kasę, wyszła i zaczęła ze mną zbierać drobniaki przy pomocy innych osób z kolejki. W Polsce co najwyższej inni odsunęliby swoje wózki sklepowe i patrzyli obojętnie, jak schylam się z płonącymi policzkami, a kasjerka siedziałaby zniecierpliwiona, że blokuję jej kasę.

Do tego stanie w kolejce do samolotu i ciągłe czarnowidztwo, bo bramki miały być zamknięte o 14:45, a jest 14:50, a nas dalej nie wpuścili na pokład. „Coś się złego dzieje”, „Pewnie samolot się zepsuł”, „Nie wylecimy!”. Wszystko w czarnych barwach i chociaż czarny kolor lubię, to drażni mnie takie pesymistyczne nastawienie, co też okazałam w tej nieszczęsnej opóźnionej kolejce, uspokajając kilka osób obok siebie, mówiąc: „A może dla odmiany pomyślimy o czymś innym? Pewnie po prostu tankują samolot, bo ledwo przyleciał, i zaraz nas wpuszczą bez żadnego przetrzymywania i owczego pędu”. Cisza. I dalsze wgapianie się w widoczny za szybą samolot z zaciśniętą szczęką.

Tak, jesteśmy smutnym narodem. Smutnym, pesymistycznym i przygaszonym. Tak, za granicą jest lepiej. Proste porównanie: w Polsce jak nie masz na czynsz, tym samym klepiesz biedę i nie stać cię na jedzenie. W Holandii możesz nie mieć na czynsz (około 1000 euro miesięcznie), ale rodzinę wykarmisz, bo produkty pierwszej potrzeby są poniżej 1 euro. Serio. Mówi się, że za granicą nie przelicza się na złotówki, bo włosy z głowy powypadają. Ja przeliczałam i wyszło w większości przypadków taniej niż w Polsce. Obiad dla czterech osób można ugotować za 4 euro – czaicie? Weźcie pod uwagę, że na czarno w Holandii idzie wycisnąć około 10 euro za godzinę. Kosmetyki po przeliczeniu są tańsze o ok. 4 zł (piszę o takich markach jak Dove, Palmolive, czy nawet pasty do zębów), zatem jesteś czysty i najedzony. Wcale więc nie jest tak, że jest tam drożej, bo też i więcej się zarabia. Wiem, że koszty życia są większe, ale chodzi o to, że idąc na zakupy człowiek nie czuje się upodlony i nie liczy każdego centa.

I w pełni rozumiem osoby, z którymi zdążyłam porozmawiać, że nie wrócą do Polski, nawet jeśli nie będą miały pracy w Holandii (w sumie parę osób pracy nie miało długie miesiące, ale i tak myślenia nie zmieniło). Chodzi o to, że bez pracy w Holandii nadal zachowujesz godność i poczucie własnej „ludzkości”. Nadal żyje się lepiej. Codzienność jest i tak lepiej strawna. A ludzie nadal się uśmiechają.

Obecnie nie pomaga też aura – jest szaro, deszczowo i sennie. Nic tylko zakopać się pod kołdrą i przespać tą „pochmurność” ludzką i pogodową.

Wyszło chaotycznie, ale chciałam po prostu napisać, że kurwa mać! Gdzie to słońce? Słońce na niebie i w nas.