Poznaj historię 3 małych sklepów, które odniosły sukces. Również światowy!
Co roku takie serwisy jak Opineo, Ceneo i Money publikują rankingi największych sklepów internetowych w Polsce. Przyjrzymy się dzisiaj trzem sklepom, a mianowicie Morele, KrakVet oraz Matras, które od lat pojawiają się w topach i swoim dzisiejszym zasięgiem udowodniają, że nawet małe, lokalne sklepy, mające swoje początki w akademikach mogą stać się groźnymi graczami na rynku e-commerce.
Eksperci są zgodni: tak dobrego okresu w historii e-handlu jeszcze nie było! Rynek rozwija się tak dynamicznie, że jego wartość dzisiaj szacowana jest na 40 mld złotych rocznie. Tylko w zeszłym roku powstało 8 tysięcy sklepów internetowych, rośnie też odsetek sklepów, które działają dłużej niż pięć lat. Te dane są bardzo optymistyczne, ale dobra passa wcale nie oznacza, że każdy sklep ma potencjał, aby przetrwać na rynku. Prowadzenie sklepu w Internecie to nie lada wyzwanie, ponieważ wiąże się z codzienną walką z globalnymi koncernami czy lokalnymi marketami i dyskontami. Tym bardziej warto poznawać historię tych, którym się udało, od których można czerpać zarówno inspiracje, jak i dobre praktyki.
Przyjrzymy się trzem firmom: Matras, KrakVet oraz Morele.net, które z małych lokalnych biznesów stały się wielkimi graczami na rynku e-commerce, a ich nazwy kojarzy każdy. A przynajmniej powinien.
KrakVet, czyli wcale nie taki mały sklep
Obecność KrakVet może zaskakiwać, ponieważ na pytanie, jaki jest największy sklep z artykułami zoologicznymi w Polsce, można usłyszeć nazwę ich największego europejskiego konkurenta, ale nie ulega wątpliwości, że dzisiaj to właśnie KrakVet jest liderem tego rynku w Polsce, do tego jest też drugim pod względem dochodów sprzedawcą karmy zwierzęcej w Europie (pierwsze miejsce zajmuje Zooplus). Obecnie pod marką ZooFast zaopatruje w karmę dla zwierząt domowych klientów z 22 krajów Unii Europejskiej.
Początek firmy jest kunsztem storytellingu, ale założyciel KrakVetu, Marek Batko, zapewnia, że jest to historia prawdziwa i nie ma żadnych podstaw, aby w to wątpić. Otóż pomysł na własny biznes pojawił się w momencie, kiedy jego stare cinquecento na gaz stanęło w ogniu w drodze do pracy. Gdy więc stał zrezygnowany i jednocześnie zrozpaczony na poboczu i obserwował pracę strażaków, zrozumiał, że ma dość życia od wypłaty do wypłaty, a także samych dojazdów do pracy. Działo się to wiosną 2005 roku. Dzisiaj jest właścicielem największego polskiego e-sklepu zoologicznego, który w 2016 roku osiągnął ponad 137 mln złotych przychodu i 3 mln złotych zysku. W pracy pomaga mu szwagier, Jarosław Orzeł, który z zawodu jest weterynarzem. Nie ma co ukrywać – kompetencje panów idealnie się pokrywają, ponieważ pan Marek jest informatykiem koncentrującym się na aspektach technicznych i logistycznych.
Sam założyciel firmy wielokrotnie powtarzał w wywiadach (m.in. dla Forbes), że Internet nie ma końca, dlatego KrakVet nie ustaje w wysiłkach, aby zdobywać nowe rynki i rozwijać swoją firmę. W 2013 roku pod Krakowem powstało nowoczesne Centrum Logistyczne, które w znaczący sposób wpłynęło na usprawnienie procesu wysyłania paczek. Tuż po jego otworzeniu zrealizowano około 50 tysięcy zamówień dla ponad 350 tysięcy klientów z całej Europy. Do tego na stronie internetowej można porozmawiać na czacie z weterynarzem, przy zakupach można skorzystać z programów lojalnościowych i systemu rekomendacji, zastosowano również kilka praktycznych rozwiązań, które klientom na pewno nie pozwolą zapomnieć o istnieniu sklepu, jak przypomnienie o kończącej się karmie.
Warto wspomnieć również o tym, że firma aktywnie angażuje się w pomoc czworonogom. We wrześniu 2017 roku firma przekazała 3 tony o łącznej wartości ponad 50 tysięcy złotych do krakowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Ponadto firma stale bierze udział w audycjach radiowych i konferencjach, promując zdrowe podejście do opieki nad zwierzętami, a także wspierając adopcję czworonogów ze schronisk.
Matras, czyli jak z wicelidera rynku stać się bankrutem
O internetowej księgarni Matras wspominam nie bez przyczyny. Ta powstała w Katowicach firma zajmowała się początkowo hurtowym obrotem książkami, potem doszły stacjonarne księgarnie w całej Polsce (w kwietniu 2016 miała ich 180 głównie zlokalizowanych w galeriach handlowych), a sprzedaż wspierał sklep internetowy. Sieć księgarń powstawała w danych lokalach Domu Książki i od początku firma akcentowała, że nie chce powielać marketingowego modelu Empiku – stawiała na przeceny książek i eksperci szacowali, że w pewnym momencie nawet 50 procent asortymentu było przecenione. Do tego dochodziły spotkania z pisarzami. Zbigniew Zdziebłowski, dyrektor do spraw sprzedaży i marketingu firmy w 2009 roku udzielił wywiadu dla Expressu Bydgoskiego, w którym zaznaczył, że: „Naśladujemy trochę strategię marketingową Coca-Coli: lepiej mieć mniej produktów, ale zająć się nimi porządnie”. Matras przez długi czas był drugim pod względem wielkości obrotów podmiotem na tym rynku, dzisiaj ma poważne kłopoty finansowe.
Mimo że wciąż trwają procesy mające potwierdzić bankructwo księgarni Matras, nadal warto o niej mówić w kategorii wielkich graczy na rynku. Sytuacja firmy jednoznacznie pokazuje, że prowadzenie wielkiego biznesu wiąże się wciąż z zobowiązaniami wobec klientów i kontrahentów, które mogą doprowadzić do sytuacji kryzysowych, a w efekcie – zwolnienia grupowo pracowników i zakończenia działalności.
W tym przypadku kilkanaście wydawnictw pozwało Matrasa o to, że nie spłaca zobowiązań w terminie, dług miał wynosić łącznie ponad 100 mln złotych. Przez problemy finansowe sukcesywnie zamykano księgarnie stacjonarne, ale ta w internecie będzie wciąż działać, co ogłoszono między innymi na fanpage’u: „Kochamy książki, kochamy księgarnie, do których się przywiązaliśmy, w których nieraz nabyliśmy cudowne książki. Matras był jedną z nich. Nie chcemy, by ta marka tak łatwo odeszła, dlatego postanowiliśmy ją wskrzesić i rozwijać. Mamy doświadczenie i pasję potrzebne, by podołać temu zadaniu – napisali przedstawiciele spółki eComGroup, nowego operatora, który dzierżawi prawo do korzystania z marki Matras i sklepu internetowego (nie jest nowym właścicielem firmy Matras SA).
Morele.net, czyli od akademika do megasklepu
Morele.net nieprzerwanie pojawia się na pierwszych miejscach w rankingach serwisu Opineo, a od 2013 roku właściwie jest cały czas na pierwszym miejscu. Zgodnie z kryteriami rankingu, mianem megasklepu określa się firmę, która oferuje wielobranżowy asortyment, a przy tym uzyskuje średnią ocenę roczną powyżej 8 punktów, przy tym musi zebrać więcej niż 2 tysiące opinii i 10 tysięcy ocen w całej historii. To nie jest jednak jedyny powód, dlaczego opowiadam historię tego sklepu – prawdziwym fenomenem jest to, że sklep działa bez wsparcia sprzedaży stacjonarnej, mimo tego stale powiększa swój zasięg.
Historia zaczyna się w 2000 roku w akademiku. Radosław Stasiak, jeden z właścicieli firmy, od początku wiedział, że będzie pracować tylko na swój rachunek, dlatego też założył własną działalność, pod której szyldem zajmował się składaniem sprzętu komputerowego. Z racji braku miejsca komputery były składane na jego łóżku w akademiku, a przez ciągły brak miejsca (każdy kąt zajmowały komponenty) na czas montażu jego ówczesna narzeczona musiała opuszczać pokój. Sklep stacjonarny powstał w 2001 roku, jednocześnie Radosław wraz z Michałem Pawlikiem, drugim właścicielem, kontynuował składanie komputerów, firma zajęła się także budową i administracją sieci komputerowych. Założyciele Morele są zgodni co do dwóch rzeczy: osiągnięcie sukcesu zawdzięczają połączeniu pasji, specjalistycznej wiedzy i wyjątkowym ludziom, a o pochodzeniu nazwy nie chcą rozmawiać, zatem wciąż pozostaje to ich tajemnicą.
Sklep internetowy powstał pod koniec 2004 roku i dzisiaj oferuje różnego rodzaju sprzęt i akcesoria (foto, RTV/AGD, komputery). W ofercie Grupy Morele znajduje się dzisiaj około 1 mln produktów, skupionych w 10 sklepach. Liczba użytkowników samego sklepu Morele.net to ponad 2 mln miesięcznie, dla całej Grupy liczba ta sięga blisko 3 mln unikalnych użytkowników. Jako główną przewagę konkurencyjną wskazywany jest autorski system informatyczny i przydzielony zespół informatyków, dzięki czemu firma może stale wdrażać nowoczesne rozwiązania, usprawniać procesy zakupowe, a także monitorować zachowania klientów na stronie.
Dynamika wzrostu rynku e-commerce w Polsce jest bardzo obiecująca, nic dziwnego, że coraz więcej młodych przedsiębiorców próbuje swojego szczęścia w branży. Niski próg wejścia nie oznacza jednak automatycznego sukcesu – walka o zaistnienie na rynku wiąże się z ogromem pracy, wyrzeczeniami, elastycznym podejściem, a także stosowaniem nowoczesnych rozwiązań oraz inwestowaniem w marketing i promocję. Jak pokazuje historia trzech wybranych bohaterów niniejszego artykułu, każdy ma szansę, jednak należy ją dobrze wykorzystać.
___
PS Zdjęcie główne jest autorstwa Erik Söderström (pobrane z Flickr, zgodnie z licencją). Jest po prostu przepiękne, więc wstawiam tu je w całości: