Folia na okno dachowe – czy warto?
Zaczęły się upały, równolegle więc zaczęła się moja walka z parzącym słońcem, które bezlitośnie wprosiło się do mieszkania. A mieszkam na poddaszu, więc walka z upałami jest podwójnie ciężka i równie męcząca. Pomóc w tym miały mi folie na okno. Czy poradziły sobie?
Mieszkam na poddaszu. Tak, wiem – w upał gorąco, w zimę – lodowato. A właśnie, że nie! Na szczęście w zimę ciepło dobrze się trzyma i właściwie przy tych zimach, co mamy, wystarczy tylko jeden grzejnik elektryczny, by było przyjemnie. W lato już gorzej. Gdy na dworze jest temperatura 30 stopni, tak w mieszkaniu dochodzi do 40.
Tak, mamy klimatyzację. A właściwie jeden klimatyzator, który wisi przy drzwiach wyjściowych i przy falach upału sobie jakoś radzi. Trzeba tylko zamknąć drzwi od sypialni, by zmniejszyć przestrzeń do schłodzenia, i po pół godzinie już człowiek przestaje się pocić. Ale ciężko się wraca do domu, gdzie cały dzień okna były pozamykane, a słońce nagrzało wszystko, co w mieszkaniu się znajduje, przedzierając się przez nieosłonięte szyby w oknach.
Nie chce Ci się czytać całego wstępu? Przejdź od razu do plusów i minusów używania folii okiennej.
Identyfikacja problemu
Mamy okno dachowe w każdym pomieszczeniu. Nawet w łazience. Jedno okno na pokój. Jak jest ostre słońce, to naprawdę cholernie grzeje. W łazience wszelkie kosmetyki się nagrzewają i nieważne, czy sięgasz po szampon, żel pod prysznic czy mydło w płynie – na rękę wlewasz mocno nagrzaną, wręcz parzącą, ciecz! To samo w sypialni. Mam tam dość sporą komodę z lustrem i właściwie, jak do sypialni wejdziesz, to możesz w każdym momencie zostać oślepionym przez odbijający się blask słońca w lustrze. Do tego człowiek zaczyna dyszeć jak astmatyk, bo tak tam jest wszystko nagrzane.
Dotkniesz szyby – parzy.
Stąpasz po podłodze – parzy.
Psikasz się perfumami – parzy.
Kot schowany w szafie – znaczy, że parzy.
Co było robione
Mieszkam tu już od dwóch lat i jest to mieszkanie wynajmowane, zatem mam związane ręce co do wprowadzenia niektórych rozwiązań (budżet też rączki wiąże). W internetach wyczytałam, że najlepsze są markizy zewnętrzne, które oddalone od szyby po prostu ograniczają dostęp słońca i ciepła (absorbują ciepło, oddając je na zewnątrz, a więc nawet do mieszkania nie dociera), skutkiem czego pomieszczenie się nie nagrzewa i też jest przyciemnione. Takie markizy można zasuwać i wsuwać – steruje się je pilocikiem, drążkiem, sznurkiem lub w jakiś inny sposób. Jedna kosztuje tylko gdzieś 200 zł. A mam cztery okna dachowe. Taa…
Zauważyłam, że właściciele mieszkania próbowali zawiesić na oknach zwykłe rolety pionowe takie z Ikei, ale teraz leżą porzucone w kąt (ciekawe dlaczego…). Ja na lato w sypialni po prostu na okno przyczepiałam jakiś materiał, kawałek prześcieradła czy co, aby zwyczajnie pomieszczenie zaciemnić. Można było się poczuć jak za dzieciaka, kiedy to z zasłon czy prześcieradeł robiło się namiot.
Ale to rozwiązanie przestało mi wystarczać, ponieważ zwyczajnie trochę mało efektowne, godne prędzej Chujowej Pani Domu, a i dobrze byłoby znaleźć coś lepszego, co nie trzeba co chwilę przyczepiać na nowo, czy po prostu będzie wyglądać ładniej.
Folie wewnętrzne na szybę
Pomyślałam o folii. Miałam taką kolorową jak witraż na poprzednim mieszkaniu w Katowicach, która była w łazience i miała ograniczać dostęp sąsiadów do widoków podczas toalety czy kąpieli (i tak musiałam zawiesić zasłonę, bo folia miała duży prześwit, ale to szczegół). Poczytałam w internecie, że taka folia absorbuje promieniowanie słoneczne, czyli po prostu ogranicza napływ ciepła nawet o 60%. Poza tym, folie ograniczają przenikanie promieni UV, a powinieneś wiedzieć, że UVA przenika przez szyby i ubrania i powoduje fotostarzenie skóry (wiem, bo ostatnio pisałam na ten temat poradnik) – kolejny argument dla kobiety, która nad dodatkowym kilogramem nie zapłacze, ale nad dodatkową zmarszczką już tak.
Podumałam chwilę, że kurdę no, przecież ją się przykleja na szybę, pewnie i tak się nagrzewa z szybą i z nią to ciepło oddaje, a jedyny plus to zaciemnienie pomieszczenia. No, ale stwierdziłam, że spróbuję.
Zakup folii okiennej w internecie
Zakupy zrobiłam na Allegro, wybierając sprzedawcę, który ma własny sklep z foliami okiennymi. Przy zakupie kierowałam się wymiarami okna i wzorami. W parametry technicznie specjalnie się nie zagłębiałam, bo nie od tego jest moja kobieca główka. Wszystko możesz przeczytać w internecie. Jak na kobietę przystało, napiszę tylko, że moje folie okienne są ładne.
Dodam, że na Allegro za metr bieżący folii o szerokości 90 centymetrów można zapłacić 10 zł, gdy w Leroy Merlin 20 zł. Ja za wszystko zapłaciłam niecałe 50 zł (2 x folia 90/60 + dostawa). Z dostawą więc i tak wyniosło mnie taniej, bo zrobiłam zakup dwóch folii – jedna do łazienki, druga do sypialni. Tak, dwa okna miały pozostać pure, wszystko po to, aby nie zabierać sobie dostępu do świata, a kotu kącika szczęścia (kącik szczęścia to nagrzana i nasłoneczniona powierzchnia podłogi).
Folia w praktyce
Zamówiłam dwa kawałki folii. Tylko jako głupiutka kobietka zmierzyłam tylko jedno okno, wierząc, że w całym mieszkaniu są takie same. A guzik prawda! Nie dość, że w łazience okno jest mniejsze, to i tak jedna folia dotarła większa (podejrzewam, że był to koniec belki, dlatego dostałam trochę w gratisie). A tak starałam się wybrać folię idealnie dopasowaną, żeby nie bawić się w wycinanie; od zajęć plastycznych zdecydowanie lepiej wychodzi mi już balet.
Wzory
Co do wzorów, ich jest mnóstwo. Są kolorowe, są białe, są witrażowe, z wzorkami i bez. Na początku chciałam do sypialni kolorowy witraż, ale miałam problem z wymiarami (no dobra, problem z kasą, bo za taki wymiar musiałabym zapłacić 100 zł, a jeszcze nie wiedziałam, czy w takie folie warto inwestować). Pewna byłam co do tego, że w łazience chcę mleczną folię (czyli taką, przez którą prawie nic nie widać, tylko cienie, zarysy czy zmętnione kolory, ale wciąż jest jasno), ale nie umiałam znaleźć jednego sprzedającego, co da mi tę folię mleczną i witrażową przy jednym zakupie.
Ostatecznie więc folia okienna w sypialni jest na wzór starej firanki (w sumie nie do końca mi się podoba, no ale…), a w łazience zastosowałam mleczną. Wzorów – jak już pisałam – właściwie było od groma, ale ja już podirytowana, bo nastawiona zawsze jestem na szybkie i praktyczne rozwiązania, zakupiłam te, które jako pierwsze wzięłam pod uwagę.
Najważniejsze, że one nie przyciemniają całkowicie mieszkania, nadal jest jasno i przyjaźnie. Właściwie w mieszkaniu nadal jest słonecznie. Oczywiście, możesz wybrać wzory z większą nieprzepuszczalnością słońca czy też specjalne folie okienne, ale mi nie zależało, żeby siedzieć w ciemnicy i w sumie wybrałam standardową folię okienną.
Folie ozdobne
Wiedz, że nie ma tylko folii przeciwsłonecznych. Okej, w praktyce każda w jakiś sposób chroni przed słońcem, ale są również folie matowe czy ozdobne. Myślę, że folie ozdobne sprawdzą się w nowoczesnych mieszkaniach, gdzie to firanki nie znajdą miejsca. Taka folia ozdobna na szybie doda ekskluzywności i charakteru. Będzie pełniła rolę ozdobną, ale też takiej zazdroski, bo co trzeba, to schroni przed spojrzeniami sąsiadów. Rolety i tak należy zamontować. Widziałam już takie rozwiązania w blokach – folia ozdobna z rozkosznymi wzorkami i rolety, które są spuszczane na wieczór lub właśnie dla ochrony przed mocnym słońcem.
Folie matowe widziałam głównie w biurach na szklanych ścianach i drzwiach i chyba jest to ich powszechne zastosowanie. Oczywiście, można je zastosować też w domu, chociażby na oknie w łazience.
Montaż
Wybrałam na szyby folie statyczne, czyli takie bez kleju, które do okna przytwierdza się, uprzednio jednak okno i folie trzeba solidnie zamoczyć. Ich plusem jest to, że można je w dowolnym momencie wygodnie ściągnąć.
Mimo że przy zakupie folii dołączony był film montażowy, mój Pan Złota Rączka przytwierdził folię, nie ściągając wcześniej folii ochronnej z tyłu, wskutek czego folia po jednym dniu odkleiła się. Stwierdziłam, że dziadowskie jest to cholerstwo, bo nie chce się trzymać i przykleiłam folię za pomocą taśmy. Dopiero wtedy Pan Złota Rączka podrapał się po głowie, trzy razy uderzył w klatę, wydał goryli dźwięk i stwierdził, że chyba folii ochronnej nie odkleił. Zatem naniósł stosowne poprawki i folie do tej pory się trzymają.
Aha, wspominałam, że dostałam folie niewymiarowe, a i moje okna są niewymiarowe. Trzeba było wycinać. Dzięki temu w sypialni mam folię na całe okno, a w kuchni w tym samym wzorze folie na pół okna. W łazience folię mleczną na całe okno, a w dużym pokoju na 3/4 okna. Świat można zatem obserwować, a kot nadal może plażować na nasłonecznionej podłodze.
Wrażenia
Zastanawiasz się, czy ta walka z foliami przyniosła jakieś efekty? Tak.
Prosty przykład: zalegam piękna i pachnąca na kanapie w salonie. Przypominam, że mam tam okno, które w 3/4 ma folię, a 1/4 nie. Zatem zalegam sobie, wyciągam nóżkę w stronę wpadających przez szybę promieni słonecznych. Co czuję? Ano czuję to, że tam gdzie jest folia w ogóle mnie nie grzeje, a bez folii to skóra szybko zaczyna skwierczeć.
To samo, jak dotykam przedmiotów w mieszkaniu. W końcu można swobodnie sięgać po kosmetyki, stąpać po podłodze czy nie chować perfum do szuflad w obawie, że się nagrzeją i zwietrzeją. Nawet kot tak często w szafie się nie chowa.
Organoleptycznie stwierdzam więc, że folia rzeczywiście spełnia swoje zadanie i blokuje dostęp promieniom słonecznym, na czym mi zależało.
Plusy okleiny na okno (nie tylko dachowej):
- standardowe folie okienne są tanie (ja zapłaciłam z przesyłką 50 zł za dwie folie w różnych wzorach)
- chronią przed słońcem
- delikatnie przyciemniają pomieszczenie (nie robi z mieszkania ciemnicy; w dni pochmurne nadal jest jasno!)
- pomieszczenie wolniej się nagrzewa (jeszcze obserwuję, ale mam wrażenie, że jak wcześniej temperatura w mieszkaniu była podbijana o 10 stopni w stosunku do tej na zewnątrz, tak teraz jest jakieś 7 stopni)
- chronią przed ciekawskimi spojrzeniami (możesz się śmiać, ale jak nie miałam folii w łazience na oknie, to jak były jakieś roboty na dachu, nie chodziłam do toalety, mając świadomość, że przecież WSZYSTKO WIDAĆ!)
- bogata oferta z wzorami
- łatwy montaż i demontaż (folie statyczne)
- możliwość przycięcia
- dobrze się je myje (od czasu do czasu przecież przetrzeć trzeba)
- producent chwali, że w przypadku rozbicia szyby, folia trzyma kawałki szkła (nie rozsypują się na prawo i lewo)
- istnieją folie specjalne, które mają lustrzane odbicie i podobno lepiej radzą sobie z odganianiem złych promieni słonecznych
Minusy folii na szybę:
- cena dla wzorzystych folii jest wyższa (ok. 100 zł), niewiele odbiega od cen rolet dla okien dachowych (od 150 zł)
- nie odcinają całkowicie od świata, zawsze coś przez nie widać, mniej lub bardziej w zależności od rodzaju (niektórzy chcą całkowitej dyskrecji i nieprzepuszczalności cieni czy widoczków przy jednoczesnym wpuszczaniu słońca)
- producenci obiecują, że w mieszkaniu będzie chłodno – nie, nie będzie; nie będziesz miał nagle gęsiej skórki czy sterczących twardych sutków (do tego potrzebujesz klimatyzacji)
- to tylko pomoc w walce z okropnym słońcem, nie całkowity środek zaradczy – wciąż będzie ciepło, słońce nadal będzie pieścić Twe ciało, meble i przedmioty, chociaż już w lekko ograniczonym zakresie
Wiem, że to rozwiązanie to właściwie półśrodek i nie ma co spodziewać się nagle spadku temperatury w mieszkaniu o 10 stopni, ale śmiało mogę napisać, że mój komfort przebywania w mieszkaniu podczas upałów się polepszył. Komfort z korzystania z rzeczy czy mebli również, bo już nie parzą w rękę czy w dupsko.
/ źródło zdjęcia na górze z kotkiem: Dekoria.pl – pozostałe zdjęcia: archiwum własne