Dwie dorosłe kobiety i dupoloty [ze wspomnień]

… Była sroga zima. Taka, że co ci z nosa wyciekło, to zaraz zastygało w postaci lodowego sopla, a każde wzięcie oddechu kończyło się rzężeniem. Na dodatek późny wieczór, tak 22… miasto mroczne i opustoszałe.

Z koleżanką zapragnęłyśmy pojeździć na reklamówkach niczym na dupolotach. Wcześniej oczywiście trzeba dodać sobie odwagi Komandosem, więc hyc! do Żabki.

Miałam już 19 lat, więc zakup jabola nie był problemem, ekspedientce nawet brew nie zadrgała. Zapytałam się jej, czy możemy wziąć kilka jednorazówek i zaraz dodałam, że chcemy z kumpelą zaliczyć największą górkę w mieście, szurając po niej tyłkami.

A owszem! Pani dała nam dwie solidne reklamówki, dodatkowo kilka jednorazówek do wypchania reklamówek, by pod tyłkiem w miarę miękko było. Na koniec rzuciła:

– Udanej zabawy, Celina.

Zastygłam wtedy jak te gile z nosa. Okazało się, że ekspedientka z Żabki to troszkę ode mnie starsza koleżanka z czasów dzieciństwa, gdzie to nasi rodzice się kumplowali i odwiedzali wzajemnie celem opróżnienia kilku butelek, a dzieciaki bawiły się na dywanie w drugim pokoju i starszym nie przeszkadzały.

Jakiś czas potem spotkałam ją na ulicy. Powiedziała mi się, że jeszcze nikt u niej nie pakował jednego jabola do ośmiu reklamówek.

Zwierzyła się też, że jej zaszczepiliśmy chęć takiej zabawy i następnego dnia sama udała się na górkę z przyjaciółmi pozrywać trochę reklamówek i powydawać trochę alkoholowych wrzasków.

Dwie dorosłe kobiety, a widać zabawki wciąż takie same!