Prezent dla niej

Mężczyzna mnie się pyta, co chcę na urodziny.
– Patelnię grillową – odpowiadam.
On mówi, że nie. Że prezent dla mnie, a nie taki, z którego będziemy wspólnie korzystać. Nie do kuchni, tylko taki, który mnie uszczęśliwi jako kobietę i będzie mój. Coś, co zawsze chciałam mieć.
– Patelnię? – powtarzam nieśmiało.
– Nie, nie rozumiesz. Coś dla CIEBIE.
Główkuję, wytężam umysł, już zaczynam posapywać z wysiłku i bólu, bo czuję jak szare komórki penetrują mój mózg, wypalając w nim dziurę.
– I co? Masz coś? – pyta On, widząc na mojej twarzy intelektualną walkę i męczeństwo.

I wiecie co? Nie mam. Kiedy to się stało, że nagle wyrosłam z chęci kupowania miliona kosmetyków i ciuszków, a zamieniłam się w kurę domową, którą uszczęśliwi patelnia? Kiedy to się stało, że atrybutem mojej kobiecości stał się gadżet kuchenny, a nie luksusowe perfumy czy wysokie szpilki?

Aha, w zeszłym roku na moją sugestię dostałam jajowar.